Pomiędzy lękiem i nadziejąChoroba terminalna jest doświadczeniem wybitnie wystawiającym na próbę ufną wiarę w człowieku... Tylko ten, kto taką trudną sytuację przeżywa, może wyobrazić sobie odczucia człowieka zmagającego się z nieuleczalną, prowadzącą do śmierci chorobą. Wszystkie życiowe zabezpieczenia, plany i miraże znikają sprzed oczu, pozostaje tylko naga wiara lub jej brak, gdy w odpowiedzi na żarliwe modlitwy nie następuje oczekiwany cud uzdrowienia, ani nawet poprawa. Wręcz przeciwnie - nadchodzi nieuchronnie niechciana śmierć... Niektóre święte dusze, a wśród nich Ojciec Pio, pragnąc zjednoczenia z umiłowanym ponad wszystko Jezusem, już od młodości modlił się o
śmierć i o taką modlitwę prosił często swoje córki duchowe - a one słusznie mu jej odmawiały. W korespondencji z Józefiną Morgana, w liście z 1916 roku,
znaleźć możemy taki oto fragment: Co powinienem Ci powiedzieć w sprawie mojego odejścia z tej ziemi? Mój przełożony i kierownik duchowy nadal jest
nieustępliwy w sprawie udzielenia mi pozwolenia, abym odszedł z tego świata. Mój Boże! Jakżeż wielki ból mi zadaje! Niech się jednak dzieje wola Boża! Ty
jednak nie przestawaj błagać i spraw, aby błagało tyle osób, ile możesz do tego nakłonić, by szybko przyszło to pozwolenie. Pan Jezus dodaje nam odwagi.Trzeba wsłuchać się w Jego słowa: Niech się nie trwoży serce wasze (J 14,1), Nie bójcie się
(Mk 6,50), Czemu jesteście zmieszani i dlaczego wątpliwości budzą się w waszych sercach? (Łk 24,38), Wytrwajcie w miłości Mojej! (J 15,9). © Maria Chełmińska, styczeń 2002r. |